Miałam wrzucić jeden dłuższy wpis o zakupach, ale podliczyłam sobie, ile wydałam w lipcu (miałam w czerwcu urodziny i wpadło trochę kasy) i to było pierwsze złapanie się za głowę. Drugie przyszło wtedy, kiedy uświadomiłam sobie, ile to było rzeczy i jak bardzo nie chce mi się teraz ich wszystkich wyciągać z szafy ;) Chyba jednak nie nadaję się do robienia wielkich wpisów z masą zdjęć. Może zrobię tak: będę o tym pisać po kolei, przy okazji, zwłaszcza, że kupowałam i zwykłe ciuchy, i sportowe, i kieckę na wesele kumpla, więc rzeczy z zupełnie różnych bajek. Wszystko razem w jednym wpisie by się trochę gryzło (tak sobie tłumaczę). Ale do rzeczy. Pomalowałam sobie paznokcie, które niestety zaczynają odczuwać odstawienie suplementu, w związku z czym, by znów ich nie stracić, zaczęłam brać Merz Spezial. Odżałowałam już tę kasę, jeśli się sprawdzi, to naprawdę warto wydać trochę grosza, żeby mieć włosy i paznokcie.
Kolor jest ładny. Nie lubię klasycznego, cukierkowego różu. Za to wszelkie fuksje, wściekłe albo przeciwnie - zgaszone odcienie lubię bardzo. Oczywiście fuksja fuksji nierówna i ten lakier ma znacznie cieplejszy odcień niż pomadka z Maybelline, którą chciałam użyć "do kompletu". Ale już pomijając kolor - z trzech nowo zakupionych lakierów Rimmela ten miał najlepszą konsystencję i najmilej mi się nim malowało. Połysk nie z tej ziemi (na zdjęciach nie widać, wiem), nawet nie wybąblowało zbytnio, jak na moje standardy ;) Trwałość bez zarzutu, nic jeszcze nie odprysnęło ani się nie starło. Kolejny fajny lakier - polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz